Tylko Wy mnie nie oszukaliście
W dwóch poprzednich artykułach Bartek relacjonował m.in. przebieg wizyty w Iraku, w tym w ośrodkach w Khanke oraz Shariyi, do których zawiózł planszówki.
Przypomnę tylko, że celem projektu jest wspomaganie rozwoju dzieci, przy pomocy gier edukacyjnych.
Więcej na ten temat możecie przeczytać tutaj: Gry planszowe, jako wsparcie edukacji. Czy projekt zdał egzamin? oraz Jesteśmy tu, aby pomagać.
W kilku zdaniach opowiadał również o prośbach, jakie otrzymał od ludzi, których odwiedził w innych miejscowościach. W Alkusz, Teleskoff, Khanke oraz Karnjook spotkał się z rodzinami, którym już kiedyś pomogliśmy oraz tymi, które za pośrednictwem naszych lokalnych wolontariuszy prosiły o rozmowę. Tutaj chciałbym rozwinąć ten temat i opisać te prośby.
Niewiele organizacji zagląda do tych miejscowości, więc była to dla ich mieszkańców jedyna możliwość, aby zwrócić się z apelem o pomoc. Wioski takie, jak Karnjook trudno nawet znaleźć na mapie. Jej mieszkańcy zajmują się głównie rolnictwem, które jest jedynym źródłem utrzymania większości rodzin. Dwa lata temu części z nich kupiliśmy kozy, owce i kury oraz wybudowaliśmy zagrody dla zwierząt. Teraz sołtys wsi poprosił o kupno nowego generatora, ponieważ stary jest po wielu remontach i wkrótce padnie. Karnjook ma, co prawda dostęp do sieci, ale prąd jest tu zaledwie przez kilka godzin w ciągu doby. Problemy z dostawą energii elektrycznej są jedną z większych bolączek Iraku. Infrastruktura jest niewydolna, a ekstremalnie wysokie temperatury doprowadzają do ciągłych awarii. ISIS postanowiło wykorzystać tę sytuację i od jakiegoś czasu prowadzi akcje sabotażowe, których celem są elektrownie oraz słupy wysokiego napięcia. W ostatnich miesiącach odnotowano już setki takich zdarzeń.
Mieszkańcy Karnjook potrzebują, więc sprawnego generatora, który da radę zasilić kilkadziesiąt gospodarstw domowych. Koszt jego zakupu wraz z transportem oraz montażem wynosi 7000 €, czyli około 33 tysiące złotych.
Jako jedyni mnie nie oszukaliście
W Khanke Bartek odwiedził mężczyznę, któremu w 2018 roku kupiliśmy zestaw zwierząt. Selim jest doświadczonym hodowcą i świetnie sobie radził ze swoim stadem. Kiedy odwiedziliśmy go rok później miał już dziesięć kóz i często rozdawał mleko swoim sąsiadom, którzy mieli małe dzieci. Największym jego problemem był wtedy brak informacji o bliskich, którzy trafili do niewoli. Po wielu miesiącach powrócił syn Selima Dawood. Chłopak przez wiele miesięcy był weryfikowany w obozie w syryjskim al – Hol, w którym przebywają Jezydzi porwani przez ISIS oraz żony i dzieci terrorystów. Często dochodzi tam do aktów przemocy, których inicjatorkami są tzw. kobiety ISIS. Można zaryzykować stwierdzenie, że oprawcy i ofiary przebywają w jednym miejscu, ponieważ wiele z tych kobiet przyczyniło się do torturowania oraz znęcania się nad kobietami i dziećmi, które były niewolnikami w ich domach. Na szczęście Dawood trafił z powrotem pod opiekę ojca i wydawało się, że rodzina ma szansę wyjść na prostą. Niestety w ostatnich miesiącach Selim ciężko zachorował i musiał pozbyć się swojego stada. Ponownie stracił wszystko, a jego kondycja psychiczna uległa znacznemu pogorszeniu. Dramatu tej historii dodaje fakt, że on i jego rodzina zostali oszukani przez jedną z fundacji charytatywnych, która obiecała im budowę domu w Sindżarze. Zamiast tego postawili im jedno nieotynkowane pomieszczenie. Selim stracił całkowicie zaufanie do organizacji humanitarnych, a z Bartkiem rozmawiał tylko dlatego, że jak sam stwierdził: „Jako jedyni mnie nie oszukaliście”. Za punkt honoru postawiliśmy sobie, aby pomóc jemu i jego rodzinie po raz kolejny. Staramy się teraz zebrać informację, odnośnie kwoty potrzebnej na budowę domu dla Selima oraz odtworzenie stada, które pomoże mu poprawić swoją sytuację ekonomiczną.
Prośba o odbudowę szkoły
Od jednego z naszych przyjaciół dostaliśmy prośbę o odbudowę szkoły w miejscowości Zomani w Sindżarze. Zgłosili się do niego mieszkańcy, ponieważ żadna organizacja, nie działa w tamtym regionie. Ze względu na duże odległości pomiędzy wioskami, leżącymi w górach, każda z wsi miała przed laty własną, niewielką szkołę. Był też wyznaczony nauczyciel, który prowadził w niej zajęcia. Niestety szkoła w Zomani została zniszczona. Prawdopodobnie kiedy ISIS zajęło region, wysadziło ją w powietrze. W czerwcu do wioski wróciła część rodzin, która uciekła stąd w 2014 roku. Mieszkańcy zastali ruiny budynku, który sami postawili jedenaście lat temu. Chcieli, aby ich dzieci mogły nauczyć się czytać i pisać.
Najbliższa szkoła znajduje się 15 kilometrów od Zomani. Zważywszy na fakt, że nie ma tu komunikacji miejskiej, dzieci nie mają możliwości dotarcia do sąsiedniej placówki. Pokonanie takiego dystansu zajęłoby im minimum 3 godziny w jedną stronę. Marsz w tę i z powrotem przez góry i w upale, to wyzwanie dla dorosłego, a tu mówimy o dzieciach w wieku od 7 do 14 lat. Nie znamy jeszcze całkowitego kosztu odbudowy tej szkoły, ale można przypuszczać, że będzie to jakieś 30 do 35 tysięcy złotych.
To tylko trzy przykłady. Takich projektów do zrobienia mamy, wiele więcej. Wymagają one niemałych środków finansowych, które teraz musimy zdobyć. Nie będzie to łatwe, ale nie damy za wygraną. Niedawno rozpoczęliśmy budowę drugiej piekarni w Sindżarze. Jej koszt wyniesie ponad 40 tysięcy złotych. Prawie 30 tysięcy już wysłaliśmy, aby można było wykonać fundament oraz kupić i dostarczyć na miejsce kontener, w którym będą stały maszyny do mieszania ciasta oraz piec. Pierwsza piekarnia powstała w miejscowości Duhola rok temu. W trakcie budowy są również 3 domy dla mieszkańców Sindżaru, którzy powrócili do swoich rodzinnych miejscowości. Tu na szczęście cała kwota została już przekazana, a prace powinny rozpocząć się lada dzień.