Jak rozwija się projekt zakupu zwierząt hodowlanych, nasza wizyta Karakosz i nie tylko – podsumowanie grudniowego wyjazdu do Iraku – cz. 1

18 grudnia&12b40+01:00;2018 | Dobra praca

Na początku listopada Bartek pojechał do Iraku, aby rozpocząć projekt zakupu zwierząt hodowlanych dla jazydzkich rodzin, finansowany przez Departament Pomocy Humanitarnej przy KPRM.

To pierwsze takie przedsięwzięcie, na które otrzymaliśmy dotację z jakiejkolwiek instytucji. Owce, kozy i kury wraz z budynkami gospodarczymi i paszą otrzymała już połowa z 80 rodzin. Większość z nich to tzw. ISIS survivors – ludzie którzy przetrwali niewolę terrorystów.

Zdążyć przed zimą

Rozpoczęliśmy zaopatrywanie 80 rodzin w zwierzęta hodowlane.

Nie był to ostatni wyjazd w tym roku. Pod koniec listopada Bartek i ja wsiedliśmy w samolot i kolejny raz przebyliśmy drogę z Polski do Iraku. Chcieliśmy sprawdzić, jak rozwija się projekt i rozpocząć przygotowania do jego rozliczenia.

Były jeszcze dwa inne ważne powody, dla których przyjechaliśmy… ale o tym za chwilę. Na miejscu okazało się, że pogoda się załamała, a nad irackim Kurdystanem szaleją ulewne deszcze. Fatalne warunki atmosferyczne nie zastopowały jednak prac nad projektem. Nasi przyjaciele z SCO (Shengal Charity Organization) budowali kolejne zagrody (czasem nawet w deszczu), aby wyrobić się przed zimą.

Zanim jednak dotarliśmy do Khanke, gdzie rozpoczął się projekt (równolegle prace trwają w obozie Sardashty w Górach Sindżar), odwiedziliśmy m.in. Karakosz, Bartellę oraz Mosul.

W dwóch pierwszych spotkaliśmy się z rodzinami, którym pomogliśmy otworzyć własną działalność (Bartek skorzystał nawet z usług fryzjera, któremu dosłownie kilka dni wcześniej wyposażyliśmy salon). Odbyliśmy rozmowę z proboszczem kościoła św. Jerzego, gdzie w zeszłym roku – dzięki Wam oraz akcji zorganizowanej przez znanego dziennikarza Witolda Gadowskiego – udało się wstawić nowe okna oraz drzwi wejściowe po tym, jak spalili go terroryści. Byliśmy także w szkole, dla której zakupiliśmy m.in. piecyki do ogrzewania.

Przypadkiem trafiliśmy do stoiska z orzechami i słodyczami, które było jedną z pierwszych działalności otwartych w ramach projektu „Dobra praca”.

Głównym powodem wizyty w tym regionie, oprócz odwiedzenia miejsc, które wsparliśmy, była pomoc w zebraniu materiału do filmu „Święci z Doliny Niniwy”.

Jego twórcą jest właśnie Witold Gadowski. Wraz z jego ekipą staraliśmy się dotrzeć do ludzi, których historię już niedługo usłyszycie. Przy okazji mogliśmy zobaczyć, jak teraz, półtorej roku po wyzwoleniu, wygląda życie tutaj.

W każdej części miasta widać ruiny domów, które są pozostałościami toczącego się tu kiedyś konfliktu.

Na pierwszy rzut oka wszystko wraca do normy. Do tego największego – przed najazdem ISIS – chrześcijańskiego regionu, składającego się z miast: Karakosz (a właściwie Baghdeda, bo tak nazywają je miejscowi), Bartella i Bashiqa wróciło około 60% mieszkańców. Na ulicach znów jest tłoczno i bez problemu można kupić praktycznie wszystko. Działają sklepy i podstawowe instytucje jak szkoły i szpital (który również wsparliśmy w ubiegłym roku, dzięki akcji nagłośnionej przez Pana Witolda Gadowskiego).

Nie oznacza to jednak, że wszystko działa jak należy. Gdy rozmawialiśmy z nauczycielami w szkole, którą zaopatrywaliśmy w piecyki podszedł do nas mężczyzna. Okazało się, że jest dyrektorem placówki oddalonej o kilka ulic. Powiedział, że w jego szkole również nie ma ogrzewania, a dzieci siedzą na zajęciach w czapkach i kurtkach.

W każdej części miasta widać ruiny domów, które są pozostałościami toczącego się tu kiedyś konfliktu.

Gdy zatrzymaliśmy się przy jednym z nich, od razu podeszli miejscowi, wyjaśniając nam, co tu się wydarzyło. Podczas walk o wyzwolenie Karakosz eksplodował tu samochód – pułapka. Jego wrak wciąż leży pod gruzami

Kilka dni później odwiedziliśmy obóz dla chrześcijan – od czterech lat mieszkają w nim m.in. przesiedleńcy z Karakosz.

W sumie przebywa tam 40 rodzin. Możliwe, że ten zniszczony dom należał do którejś z nich. Aby wrócili, trzeba im go odbudować.

Dzień później na swojej drodze napotkaliśmy jeszcze bardziej dobitny symbol walk o to miasto – zniszczoną szkołę.

Nie możemy zapominać, że odbudowa wojennych zniszczeń jest niesamowicie trudnym zadaniem.

Dwie noce spędziliśmy w zniszczonym seminarium w Karakosz.

Tutaj również terroryści starali się zatrzeć ślady nienawidzonej przez siebie kultury. Budynek funkcjonuje mimo, że spora jego część jest zniszczona.

Wciąż widoczna jest niepewność mieszkańców tego miasta. Strach i obawa przed przyszłością to jedna z najczęściej podnoszonych przez nich kwestii w każdej rozmowie. Nie jesteśmy w stanie zapewnić im spokoju, możemy jednak dać im nadzieję… choćby pomagając odbudować sklepy i miejsca pracy.

Z Karakosz pojechaliśmy do Mosulu. Tu również obraz jest bardziej wymowny, niż jakiekolwiek słowa. Przemyślenia zostawiam Wam.

Koniec  części 1/2

Zobacz również:

Pomoc Polaków dla Karakosz

Wsparcie fundacji Orla Straż dla szkoły i kościoła.

Kolejny etap odbudowy Karakusz oraz pomoc dla 12 tysięcy uczniów w Sindżarze

Działania fundacji Orla Straż wspierające ofiary terroryzmu.

Pin It on Pinterest

Share This

Udostępnij

Podziel się tym ze znajomymi!